HISTORIA

Wspomnienia o Pani Marii Wandzie Bourdon

Wszystkich tych, którzy na swojej drodze życia spotkali Panią Bourdon zapraszamy do dzielenia się wspomnieniami o tej wspaniałej Osobie.

Pani Maria Bourdon zajmuje szczególne miejsce w mojej pamięci. Wspomnienia wiążą się zarówno z lekcjami gry na pianinie, których Pani Burdon udzielała mi przez kilka lat, jak i z Jej życiem codziennym, które mogłam obserwować. Były to lata siedemdziesiąte XX wieku, gdy liczyła sobie już ponad osiemdziesiąt lat i od dawna przebywała na emeryturze. Pomimo to nie zerwała kontaktu z młodzieżą. Każdego niemal dnia, po południu, kilkoro dzieci przychodziło do niej na lekcje muzyki, których udzielała bezinteresownie.

Pamiętam niewielki pokój w jej małym, pochylonym już domku, gdzie było zawsze bardzo ciepło od niewielkiego kaflowego piecyka. Skromne umeblowanie: tapczan, na środku stół z krzesłami, szafa, pianino pod oknem, półka na książki i stare radio, którego chętnie słuchała. Wchodzących witała zawsze swoim szczekaniem nieodzowna towarzyszka Pani Marii - suczka o imieniu Muszka. Lekcja trwała około godziny, jednak gdy uczeń nie był dobrze przygotowany to i dłużej, dlatego też często trzeba było czekać na swoją kolej. Nie czekaliśmy jednak bezczynnie. Na stole leżała odpowiednia lektura, która wypełniała ten czas. Były to najczęściej przedwojenne książki dla młodzieży o różnorodnej tematyce, najczęściej przygodowe, które tak "wciągały", że na kolejne lekcje przychodziliśmy wcześniej, aby zdążyć jak najwięcej przeczytać. W ten sposób Pani Bourdon zachęcała nas do czytania książek.

Nie miała telewizora, ale śledziła w prasie program telewizyjny wyszukując ciekawych programów, zwłaszcza muzycznych. Gdy zdarzyło się, że w programie była np. jedna z oper Stanisława Moniuszki, zapowiadała swoją wizytę w domu jednego z uczniów, gdzie był telewizor. Oglądała przedstawienie nie tylko ona sama, ale wszyscy domownicy musieli jej towarzyszyć, a ponieważ była osobą powszechnie szanowaną, nikt nie śmiał jej odmówić. W ten sposób "organizowała" całej rodzinie muzyczny wieczór przybliżając arcydzieła kultury muzycznej.

Osobiście zależało jej na postępach swoich uczniów, dlatego też przekonywała rodziców o konieczności zakupu pianina niezbędnego do ćwiczeń. Nie była to łatwa sprawa, gdyż był to poważny wydatek dla skromnego budżetu domowego. Pani Bourdon jednak się nie zniechęcała i przy każdej okazji wracała do tego tematu. Można powiedzieć, że wprost "pilnowała" by rodzice oszczędzali na pianino. Gdy kiedyś zobaczyła mamę, jak jej się wydawało w nowej sukience, natychmiast przyszła z pretensją, że rodzice wydają pieniądze na błahostki, a nie zbierają na pianino. W ten sposób zakup instrumentu stawał się koniecznością.

Ponieważ znała kilka języków obcych, często tłumaczyła listy i inne pisma urzędowe, z którymi przychodzili do niej ludzie. Była wtedy jedyną osobą w okolicy, która posiadała te umiejętności i do sędziwego wieku je wykorzystywała.
Pamiętam też Panią Marię Bourdon jako osobę bardzo pobożną. Każdego dnia udawała się do Kościoła Parafialnego w Pysznicy na poranną Mszę św. Choć droga nie była daleka, to jednak zajmowała jej wiele czasu, ponieważ miała już wtedy kłopoty z poruszaniem się. Miała swój klęcznik w nawie głównej kościoła, po prawej stronie tuż przy ołtarzu, gdzie modliła się i uczestniczyła we Mszy Świętej.

Była miłośniczką zwierząt. Znaczną część swojej skromnej emerytury przeznaczała, na zakup pożywienia dla bezdomnych psów czy kotów, dla siebie nie potrzebowała wiele.

Pamiętam też jej 90 - te urodziny, z okazji których uczniowie i przyjaciele zorganizowali piękną uroczystość. 18 sierpnia 1980r. o godz. 18.00 pod przewodnictwem Księdza Prałata Władysława Szubargi odprawiona została uroczysta koncelebrowana Msza Święta, podczas której został odczytany list Księdza Biskupa Ignacego Tokarczuka, napisany specjalnie na tę uroczystość. Jubilatka przyjęła wówczas wiele serdecznych życzeń i dowodów wdzięczności za swoje oddanie i długoletnią pracę nauczycielską i społeczną w Pysznicy.

Z pewnością była to postać nietuzinkowa, posiadała wiele talentów, umiejętności i szeroką wiedzę, ale nade wszystko miała dobre serce, które w zupełności oddała pysznickiej młodzieży.

Podstawy wiedzy i umiejętności muzycznych, które zdobyłam na udzielanych przez Nią lekcjach, oraz Jej głębokie przekonanie, że warto zainwestować w rozwój moich uzdolnień muzycznych, pozwoliły mi na kontynuację nauki w szkole muzycznej, a później na ukończenie studiów z tym zakresie. Jestem za to mojej niezapomnianej nauczycielce ogromnie wdzięczna.


Teresa Mierzwa

 


Zespół Szkół w Pysznicy ul.Wolności 324 / 37-403 Pysznica / tel. (0-15) 841-00-26 / e-mail szkola@ pysznica.pl / webmaster Władysław Szpunar